Info
Ten blog rowerowy prowadzi jacgol z miasteczka Poznań. Mam przejechane 20647.56 kilometrów w tym 5483.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 29462 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Luty7 - 1
- 2015, Styczeń5 - 0
- 2014, Styczeń3 - 11
- 2012, Grudzień1 - 0
- 2012, Listopad8 - 2
- 2012, Październik13 - 0
- 2012, Wrzesień16 - 0
- 2012, Sierpień15 - 19
- 2012, Lipiec16 - 18
- 2012, Czerwiec18 - 5
- 2012, Maj18 - 19
- 2012, Kwiecień26 - 22
- 2012, Marzec21 - 37
- 2012, Luty10 - 18
- 2012, Styczeń8 - 14
- 2011, Grudzień15 - 31
- 2011, Listopad13 - 11
- 2011, Październik16 - 17
- 2011, Wrzesień15 - 24
- 2011, Sierpień14 - 9
- 2011, Lipiec15 - 11
- 2011, Czerwiec19 - 22
- 2011, Maj24 - 29
- 2011, Kwiecień23 - 49
- 2011, Marzec23 - 41
- 2011, Luty9 - 11
- 2011, Styczeń10 - 10
- 2010, Grudzień12 - 25
- 2010, Listopad8 - 10
- 2010, Październik11 - 28
- 2010, Wrzesień10 - 39
- 2010, Sierpień7 - 22
- 2010, Lipiec4 - 7
W towarzystwie
Dystans całkowity: | 4480.78 km (w terenie 2671.00 km; 59.61%) |
Czas w ruchu: | 236:22 |
Średnia prędkość: | 18.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15790 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (108 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (101 %) |
Suma kalorii: | 131588 kcal |
Liczba aktywności: | 62 |
Średnio na aktywność: | 72.27 km i 3h 48m |
Więcej statystyk |
- DST 70.48km
- Teren 68.00km
- Czas 03:04
- VAVG 22.98km/h
- VMAX 44.30km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 179 ( 93%)
- HRavg 160 ( 83%)
- Kalorie 2695kcal
- Podjazdy 563m
- Sprzęt Rockrider 8XC
- Aktywność Jazda na rowerze
MTB Murowana Goślina 2011
Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 13.04.2011 | Komentarze 4
Maratonowy sezon rozpoczęty !!
w zeszłym roku debiutowałem w Murowanej na Mini, pamiętam jak dziś, po dotarciu na metę powiedziałem że nigdy więcej nie będę się ścigał .... jak widać u mnie endorfinki uwalniają się powoli...
Jako że walczyłem na rowerze z deszczową jesienią, śnieżną zimą i zimną wiosną, jechałem na Mega, gdzie i rywalizacja koleżeńska jest mocniej obstawiona.
Ze Zbyszkiem stanęliśmy wspólnie w sektorze, żeby jeden drugiego z oczu nie stracił...już w moim jesiennym planie na 2011 zapisałem żeby chociaż w 2 startach Zbyszka odstawić...
Na starcie wyrwałem do przodu, mocno starałem się wyprzedzać na asfalcie żeby z hamulcami w las nie wjeżdżać ale... piaskownice biorę od lewej a tam...korek. Po prawej widzę Zbycha jak bierze mnie po piachu, to ja przerzucam rower przez krzaki i dalej za nim a tam koło po ośkę się kopie...zeskoczyłem i z buta z 200m biegłem wyprzedzając Zbycha, który co kilka metrów próbował kręcić. Dalej standard, ostre tempo, byle się przepchnąć do przodu, a tu tętno poniżej 170 nie schodzi...gdzieś dalej doszedłem Marc'a, chwilę pogadaliśmy ale czułem Zbyszka oddech na plecach to i pognałem dalej... Gdzieś dalej jeszcze Michał mnie wyprzedził ze Stanleya i dopiero na mecie go zobaczyłem. Nie bardzo mogłem wejść w swoje tempo, zresztą strasznie ciasno było, do 40km dosyć aktywnie pociskałem, wyprzedzałem, prowadziłem no ale to tętno....w beztlenówce za długo nie pociągnę ...
do 55km starałem się utrzymać pozycję, rzadko wyprzedzałem. Dziewiczą przekulnąłem na młyneczku bez ani jednej podpórki nie mówiąc o pchaniu, i tam swe serce zostawiłem... od 60km to już bliska agonia, nogi z waty, żele zjedzone, wypatrywanie wskazania licznika że zaraz meta a tu jeszcze długie 8 KM'ów... Megowcy i Gigowcy brali mnie jak dzieciaka, nie byłem w stanie walki nawiązać, jedynie inwalidów z Mini wyprzedzałem....i nerwowo oglądałem się za siebie czy Marc i Zbyszek jak w Michałkach przed metą mnie nie wezmą...
piaskownice objeżdżałem laskiem od prawej ale było z 20m do przejechania po piachu to musiałem pchać prawie na kolanach....
Na ostatniej prostej się rozpędziłem i wpadłem na metę gdzie powitał mnie KeenJow po skończonym Mini.
Ani Zbyszek ani Marc mnie jednak nie dopadli, chociaż Marc miał defekt przerzutki co z pewnością mi pomogło ...;)
Z mojej strony to była orka po ugorze ale na mecie SATYSFAKCJA GWARANTOWANA !!!
Wyniki MEGA
czas : 3:04:30 (celowałem do 3,5h)
open 233/563 w pierwszej połowie !!!
M3 79/170
Punkty: 389.11 w Dolsku sektor 3
mój sprzęt pierwszy raz na maratonie...
ze Zbyszkiem w blokach ...
Miłe spotkanie i pogaduchy z bikerami: Maks, klosiu, rodman, JPbike, mlodzik, Marc, Michał, KeenJow, toadi, J.Drogbas, Josip, LemurIza i wielu innych cyklozakręconych ;)
zostałem do tomboli ale nic nie wygrałem....nawet brunoxa
Hz - 1%
Fz - 17%
Pz - 82%
- DST 61.07km
- Teren 26.00km
- Czas 02:31
- VAVG 24.27km/h
- VMAX 42.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 185 ( 96%)
- HRavg 141 ( 73%)
- Kalorie 1857kcal
- Podjazdy 335m
- Sprzęt Rockrider 8XC
- Aktywność Jazda na rowerze
regeneracyjnie
Piątek, 1 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 11
lekarz twierdzi, że wiązadła nadciągnąłem i zaleca ich nieprzesilanie ....
Żeby nie zardzewieć przed pierwszym maratonem w sezonie to chwilowo moje treningi będą bardziej regeneracyjne niż "treningowe"...
Nie miałem specjalnie pomysłu na wyjazd ale chciałem delikatnie pokręcić w terenie to padło na kąpieliska poznańskie.
Dzisiaj trochę wiało, dlatego nie zawsze było fajnie ale ogólnie to nieźle. Dojeżdżając do torów na Kiekrzu, na delikatnych koleinach dziwnie mi koło uciekło i wywinąłem pierwszego poważnego koziołka na nowym rowerze, że aż wcześniej wyprzedzonych dwóch bikerów zatrzymało się żeby sprawdzić czy się ruszam ... Oprócz faktu, że momentalnie zaczął mnie łapać skurcz w łydce i zdartego kolana (okazało się dopiero w domu) to wszystko OK.
W drodze powrotnej spotkałem KeenJow'a na przejażdżce. Trochę pokulaliśmy razem, później odwiedziliśmy Cytadelę i na Piątkowie się rozjechaliśmy.
Jednak całkiem jest inna jazda w towarzystwie, specjalnie nie napieraliśmy, raczej gadaliśmy, dzięki Konrad za wspólne kręcenie.
podjaździk na Cytadeli (photo by KeenJow)
Trasa:
Rataje-Rusałka-Strzeszynek-Kiekrz-....-Rusałka-Sołacz-Cytadela-Piątkowo-Naramowice-Rataje
Hz- 22%
Fz - 53%
Pz - 20%
- DST 102.45km
- Teren 70.00km
- Czas 04:58
- VAVG 20.63km/h
- VMAX 33.90km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 179 ( 93%)
- HRavg 135 ( 70%)
- Kalorie 3369kcal
- Podjazdy 590m
- Sprzęt Rockrider 8XC
- Aktywność Jazda na rowerze
trochę terenu..
Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 28.03.2011 | Komentarze 3
..no i błotka.
Weekendowy wypadzik z Krzysztofem, Zbyszkiem i nowo poznanym Michałem.
Założenia: Śnieżycowy Jar terenowo, później zobaczymy z chęcią odwiedzenia Obornik i powrót inną drogą dla zakręcenia pętelki. I tak też pojechaliśmy...
Początkowo szło jak po maśle, później już mniej, tereny z deka mokre (miejscami) ale można już ruszać, chociaż czyszczenie roweru i kąpiel gwarantowane.
Na koniec pozwiedzaliśmy jeszcze podjazdy na Morasku ale ostatniego tzw. schodów niestety już nie dałem rady... (wszyscy podprowadzali ;)
Wypadzik fajny, chociaż lekko nie było ... (Murowana za już 2 tyg. !!!)
Śnieżycowy Jar z pielgrzymką w tle...
tutaj też daliśmy radę, tereny Nadwarciańskie (photy by Maks)
na koniec pogoniłem jeszcze na Starołękę żeby do setki dobić ...;)
Hz - 34%
Fz - 42%
Pz - 16%
- DST 31.75km
- Czas 01:11
- VAVG 26.83km/h
- VMAX 33.20km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 158 ( 82%)
- HRavg 126 ( 65%)
- Kalorie 614kcal
- Sprzęt Rockrider 8XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Masa Krytyczna Poznań 2011
Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 2
czyli rowerowe powitanie wiosny organizowane przez Sekcję Rowerzystów Miejskich .
Po wczorajszej jeździe dzisiaj delikatnie, regeneracyjnie to pomyślałem, że zobaczę co to jest (może jakieś fajne laski ???) i zaznaczę swoją rowerową obecność w Poznaniu....
Po topieniu marzanny kopsnąłem się kilka kaemów zrobić, żeby nie było że na darmo rower targałem ....
Fotki
zbiórka przy pomniku Starego Marycha
jazda ulicami miasta
miejsce docelowe - Most Jordana na Śródce
- DST 122.91km
- Teren 5.00km
- Czas 04:46
- VAVG 25.79km/h
- VMAX 42.90km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 187 ( 97%)
- HRavg 140 ( 72%)
- Kalorie 3260kcal
- Podjazdy 114m
- Sprzęt Rockrider 8XC
- Aktywność Jazda na rowerze
pierwsza setka...
Sobota, 12 marca 2011 · dodano: 13.03.2011 | Komentarze 7
..w tym sezonie.
Trochę miałem obawy co do "towarzyskiego" kręcenia z Krzychem i Zbychem, że wymięknę za szybko ale jak się okazało ku mojemu zdziwieniu, moje zimowe podboje śnieżnej aury przyniosły efekty. Nie zdechłem a nawet kilkakrotnie byłem maszynistą :)
Dołączył do nas Michał na swoim nowym Cubiku, ale w tym sezonie jeszcze się nie rozkręcił i pod koniec już dyszał jak stary parowóz ...;)
Traska mocno asfaltowa z wyjątkiem jednego terenowego kawałka gdzie szczególnie Krzysztof nieźle się napocił, bo jechał na samych "dętkach"...(1,3cala).
Z ciekawszych momentów był nieudany pościg kolarza szosowego w pomarańczowej koszulce CCC jaki sobie urządziliśmy z Krzysztofem, gdzie posuwaliśmy z prędkościami jakich zwykle na liczniku nie widzę. Było blisko ale w dwuosobowym pociągu czas na regenerację jest zbyt krótki, chociaż dystans zmniejszyliśmy z 700-800m do 200-250m ...
Na uwagę zasługuje także miasto (dzięki swoim mieszkańcom) przyjazne rowerzystom ...
Photo by Maks
Zbychu prowadzi ...
Michałowi strój nie pomagał...
Krzychowi dajemy fory ...;)
Dzięki chłopaki za wypadzik !!
Malta-Garby-Tulce-Gowarzewo-Kleszczewo-Środa Wlkp-Zaniemyśl (przez Nadziejewo)-Śrem (przez Dąbrowę)-Rogalin-Babki-Rataje
Hz - 32%
Fz - 46%
Pz - 20%
PS: rower zapowiada się malinowo ...
- DST 74.98km
- Teren 63.00km
- Czas 04:06
- VAVG 18.29km/h
- VMAX 60.03km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 202 (100%)
- HRavg 156 ( 77%)
- Kalorie 3591kcal
- Podjazdy 544m
- Sprzęt Kross Mountain city
- Aktywność Jazda na rowerze
Wypad do WPN'u
Sobota, 9 października 2010 · dodano: 09.10.2010 | Komentarze 3
Tym razem udało się towarzysko z Krzysztofem i Zbyszkiem , niestety Konrada zatrzymały "sprawy rodzinne"...;)
Celem był wjazd do BCM'u i pokręcenie się w jesiennej scenerii WPN'u ze zmaksymalizowanym unikaniem asfaltów ale raczej lajtowo...
Start z Rataj, Łęgi Dębińskie, szlak nadwarciański (przekroczenie zawalonego mostku po leżącym drzewie) Puszczykowo-BCM asfaltem (chociaż Zbychu dał po garach ...).
Później na Osową między drzewami i sprint asfaltem w dół. Tutaj Krzysztof po telefonie musiał nas opuścić i dalej do Dymaczewa ciągnęliśmy ze Zbyszkiem asfaltem.
Obraliśmy azymut na Poznań i w knieje... nie jakimiś utwardzonymi szutrami czy duktami leśnymi gdzie wózek inwalidzki przejedzie tylko prawdziwym terenem (staram się usprawiedliwić kiepską średnią ...) ale szczerze momentami nie było łatwo.
Okazało się że Zbyszek WPN ma w jednym palcu, czasami tylko spoglądał w niebo ale spokojnie na przewodnika się nadaje. Pokazał mi ciekawy podjazd, pierwszy taki niewielki (zadowolony podjechałem bez problemów), a kawałek dalej ukazała się prawdziwie narciarska górka. Obaj nie daliśmy rady i myślę że ja jeszcze długo na nią się nie wkulam (o ile w ogóle..). Pierwszy zjeżdżał Zbyszek - bez zająknięcia - ja się zająknąłem i zaliczyłem podpórkę - ja tam jeszcze wrócę (jak znajdę) ...
No i powrót przez Jez. Góreckie, Jarosławiecki, szlak nadwarciański i na Rataje. Pod koniec to już całkiem byłem cieniutki, a Zbyszek poprowadził między Hetmańską a K. Jadwigi dziurawą łąką, takie trzęsawki po raz kolejny przypominały mi Michałki...
zdjęcie pożegnalne z Krzysztofem (photo by Maks)
Zbyszek zjeżdża z "narciarskiej górki"
Fajna terenowa wyprawa !!!
HZ - 17%
FZ - 35%
PZ - 44%
AVGCAD - 67
- DST 58.60km
- Teren 55.00km
- Czas 02:53
- VAVG 20.32km/h
- VMAX 44.90km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 202 (108%)
- HRavg 190 (101%)
- Kalorie 3105kcal
- Podjazdy 420m
- Sprzęt Kross Mountain city
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton Michałki 2010
Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 7
Hmmm... plan podstawowy osiągnięty: ukończyć, w całości, nie w ogonie stawki, przed Magdą - koleżanką z pracy.
Przed startem zimno, wiatr, że aż ochoty na ścigi nie miałem ale stając z Konradem w sektorach zimna nie czułem. Trochę przepychanki przed wyjazdem ze stadionu później asfalt, dość szybko rozjechaliśmy się z Konradem, ale ten asfalt na moich buczących Karmach mnie dobijał - na pulsometrze 202 !! myślałem że moje HRmax to 195. Ciągle czekam na "ostry start" gdzieś przed lasem o którym wyczytałem na stronie Michałek - nie słyszałem żeby na stadionie chipy pikały... i się nie doczekałem. Zwykle strategia to na początku brać wszystkich na maxa żeby na singlach zawalidrogi mieć za sobą ale ten asfalt mnie dobijał - wspomnienie moich semi slick'ów na których poprzednie 3 maratony wychodziły całkiem nieźle (jak na początkującego).
Do lasu wjeżdżam z Marc'em , który mocno myśli o Giga, Konrad gdzieś z przodu - wyprzedził mnie na asfalcie ale dojdę go jak tylko się rozgrzeję... Zbyszka i Krzycha w ogóle nie widzę także też są pewnie przede mną.
Jadę, wyprzedzam, ogólnie nie jest źle tylko to moje tętno jakieś dziwne, poniżej 190 nie schodzę, a nic najwyżej wyrzucę pulsometr...
Marc'a zostawiam z tyłu, dochodzę Magdę ( 1 punkt mojego celu), później Krzycha i Konrada i dalej rura, chociaż ta jazda jakoś mi się nie układa - trzęsie, nadgarstki już bolą a tu jeszcze pięć dych do mety, niby szybko a na liczniku ledwie 22-26km/h. Na bufecie kiepskie zaopatrzenie (browarka brak...) to chwyciłem wodę i dalej ale w tempo nie mogę wejść - ciągle te wyboje...
Oprócz trzech piaskowych podjazdów gdzie wszyscy przede mną prowadzą, podjeżdżam wszystkie (chociaż nie na luzie...)
Na rozjeździe mega/giga 27,5km myślę "no to powrót" pójdzie lepiej, ale tak nie jest, wciągnąłem wcześniej żelka a tu mocy brak, plecy bolą od dziurawej nawierzchni, że nawet na płaskich duktach mam problem żeby na blacie uciągnąć i już tak się kulam "swoim tempem". Na jednym z podjazdów jedynka z tyłu nie chce wejść - trudno nie będę teraz regulował przerzutek ale 500m dalej łańcuch mi się blokuje, próbuję kilka w tył/przód a on nic. Desperacko zatrzymuję się na boku i dopadam przerzutki (tych których z bólami wyprzedzałem widzę jak z uśmiechem na twarzy mi współczują) a tu zaplątany drut od pastucha ! (kurwa skąd tu krowy w lesie...). Wyplątuję drut a tu Konrad podjeżdża - musiał być całkiem niedaleko bo zajęło mi to może 2 minuty. Później razem jedziemy kilka km ale wszystko mi już siadło: nogi-gąbki, głowa-pusta. Drut zostawia swój ślad, przerzutki działają jak w rowerze z supermarketu ale jestem przyzwyczajony chociaż nie na maratonie. Konrad jedzie swoje i systematycznie mi odchodzi, nie jestem w stanie wykrzesać więcej siły, od tego momentu to już moja agonia, byleby metę zobaczyć - nie wyprzedzam nikogo tylko mnie biorą. Pocieszam się że jeszcze Krzycha nie widziałem także jest gdzieś za mną...
Na 7 km przed metą dochodzi mnie Marc i mówi że już gigowcy mnie wyprzedzają (głupi żart..) też jechał mega, a Zbychu zapatrzył się na jakąś fajną dupkę i pomylił trasy także jest gdzieś z tyłu - ulga.... Marc jedzie dalej a ja kontynuuję swoją agonie, gość krzyczy jeszcze 6 km do mety - myślę to już za rogiem, ale patrze na licznik a tu ledwie 15 km/h - szybko liczę.. to znaczy jeszcze koło pół godziny... umrę na rowerze. A tu szuterek przez wiochę - byleby tak było do stadionu to się dokulam... nawet blacik wrzuciłem ale i tak mnie inni brali. Wziąłem ostatni żelek "na finisz" ale nie specjalnie pomógł. Nawet Zbychu zdążył mnie wyprzedzić i wjechałem 6 sekund za nim na metę. Nie wiem kto wymyślił wjazd na stadion po tych cholernych wertepach ale na pewno nie jechał rowerem...
Jak na ostatni planowany w tym sezonie maraton to nie tak miało być... ale tak właśnie było - na przyszły sezon zmieniam bicykla i w zimowe wieczory zagłębiam się w biblię Friel'a...
Fajnie było poznać wielkopolskich bikerów o których czytałem w bikestats..
od lewej : Paweł, Zbyszek, JPbike, Klosiu, Konrad, Marc
brakuje Rodmana (kręci się koło pielęgniarek...) i Krzysztofa (zagubiony w akcji...)
odnalazł się ! pojechał giga żeby Zbyszkowi nie dać satysfakcji ...
Szczególne gratulacje dla JPbike'a (2 miejsce ) i Klosia (3 miejsce), którzy podzielili się podium z Kaiserem, i dla koleżanki Magdy za zajęcie 1 miejsca w K3 !!!
Dane pulsometryczne :
HZ - 0% (5sek) FZ - 0% (19 sek) PZ - 82% (2:21) pozostałe 18% powyżej HRmax ustawionego na 195...
AVG HR - 190
Po raz kolejny jako HRmax mam 214 ??? ale kilkakrotnie widziałem 202...
Konrad mówi że mam serce jak koliberek ale muszę zagłębić się w temacie...
Dystans MEGA 57km
Open 100/186
M3 36/61
2:53:38
AVGCAD - 77
- DST 68.40km
- Teren 55.00km
- Czas 02:34
- VAVG 26.65km/h
- VMAX 45.85km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 405m
- Sprzęt Kross Mountain city
- Aktywność Jazda na rowerze
BikeMaraton Poznań 2010
Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 5
kolejny - już trzeci maraton... brzmi śmiesznie ale jak na początkującego bikera to mam powody do zadowolenia.
Dosyć niechętnie stanąłem do startu bo tylu zawodników, ostatni sektor, rano zimno a na dodatek w piątek skoczyłem z kumplami na piwo i delikatnie przegiąłem, ale w końcu w Poznaniu to już spróbuję....
Wcześniejszy objazd z Konradem i Zbyszkiem pomógł mi na tyle że bez patrzenia na licznik wiedziałem gdzie jestem, dlatego ustawiłem sobie kadencję - chyba jeszcze nigdy tak często nie podchodziłem pod 100...
Po starcie wyrwałem ile sił w nogach żeby jak najwięcej powyprzedzać "niedzielnych" kierowców - co nakląłem pod nosem to moje. Miałem nadzieję, że większość odejdzie na MINI ale się myliłem, dość tłumnie korkowaliśmy się na rozjeździe biegając po schodach, a potem to już rura... w konsternację wpadłem kiedy na pierwszym liczącym się podjeździe (w lewo od jeziora Swarzędzkiego) tłum ciągnących z buta opanował całą szerokość ścieżki ale na młynku się przepchałem i dalej w pierwsze piaski.
W Gruszczynie to chyba jest najwięcej dziur na cały powiat poznański bo wytelepało mnie nieźle - tu ukłony do SPD'ów bo bez nich pewnie 20-tki bym nie przekroczył. Tam trochę podwiewało a godnego uwagi pociągu nie było, co doszedłem jednego to zaraz starałem się go wyprzedzać, bo wiedziałem że mogę więcej...
Na rozjeździe w Uzarzewie to tylko myślałem o pierwszym bufecie - chociaż zapasy miałem ale taki punkt odniesienia no i się jeszcze długo nie doczekałem..., tu chwyciłem się gościa z koszulką poczty US i tak dojechałem do asfaltu.
Między Biskupicami a zjazdem przed Promienkiem jak samotny żaglowiec chociaż przed końcem załapałem się na pociąg, którego lokomotywą byłą kolarka - niezrzeszona - co pozwoliło mi złapać nieco tchu.
Po zjeździe oczywiście wszechobecne piaski wielkopolski to i sobie trochę wężyków pociągnąłem, z dewizą kierownica prosto i cała naprzód.
Na bufecie dwa kubki wody, dwa banany w kieszeń i dalej. W laskach zaczęły się podjazdy gdzie całkiem fajnie mi się jechało, rozrzedziło się na tyle że spokojnie mogłem wyprzedzać a i ku mojemu zdziwieniu nawet nóg specjalnie jeszcze nie czułem.
Za Kociołkową Górą odcinek, którego się najbardziej obawiałem - już na objeździe mało orła nie wywinąłem (woda, błoto i moje semi slicki) i grzałem bo to już powrót. Przede mną na dziesięć metrów pusto to i widoczność dobra za mną podobnie a tu kałuża na całą szerokość dróżki z 20-30cm przesmykiem po lewej tuż przy drzewie, zwolniłem (tak dla bezpieczeństwa) ale okazało się że za mało... Przednie koło smykło się po mokrym korzeniu i rower poszedł po lewej stronie a ja centralnie prawym bokiem zatrzymałem się na drzewie. Ciekawe co pomyśleli stojący tam gapie ale nikt nie krzyczał to chyba źle nie wyglądało. Nie specjalnie się rozglądałem tylko złapałem rower i biegiem wracam na ścieżkę, pobieżnie patrzę: pedały są, koła się kręcą to go dosiadam i na całe szczęście wszystko gra. Szczerze mówiąc to się nawet zdziwiłem że nic mnie nie bolało ( tłuszcz dobrze amortyzuje..)
Do Promna dojeżdżam bez większego tłoku a tu za radą Zbyszka szukam uparcie pociągu na asfalt a tu nic na horyzoncie. Później doszedłem gościa z którym kilka razy się wymieniłem prowadzeniem ale tuż przed drugim bufetem go wziąłem.
Jako że znałem trasę i miałem zapasy powerada i żelka to zrobiłem jak na filmie z Suchego Lasu - bez zatrzymywania... pierwszy kubek zgniotłem od razu ale do drugiego zwolniłem i udało mi się zdobyć pół enervita...
Gdzieś koło Święcinek dogoniłem K4 nr 392. Nie chciałem siedzieć na kole ale dziewczyna miała naprawdę parę w nogach, ja ją po prostu stale goniłem...
na zjeździe w Uzarzewie trochę zwolniła a ja wręcz przeciwnie ale już na podjeździe mnie doszła. I tak aż do przejazdu przez asfalt w Gruszczynie się tasowaliśmy albo jechaliśmy równolegle. I tu niespodzianka patrzę a tu Zbychu przede mną !!!
Oczom nie wierzę że go dogoniłem ale po jego minie wnioskuję że on jeszcze bardziej jest zdziwiony. I tu miałem jeden jasno postawiony cel - nie dać mu uciec - chociaż nogi miękkie no i te dziury... Początkowo miałem wrażenie że po wjechaniu w lasek jakby przyśpieszył ale nie odpuszczałem...
Przy jeziorze Swarzędzkim Zbychu delikatnie zdechł (wcześnie mówił coś o skurczach to go może łapie...) i go wziąłem i pruje dalej, przez moment to nawet pomyślałem że może przed nim dojadę do mety - to byłby już mój triumf na cały sezon, ale schodząc po schodach widzę jak się wypina - nie będzie łatwo...
Potem single już tak niedaleko ale ten odzyskuje siły i wyprzedza, najpierw trzech za mną a później trzech przede mną. Myślę no trudno, sił już brak, najwyżej będzie 4 oczka przede mną. Ale po przejechaniu przez browarną odzyskałem ducha walki i tych trzech wyprzedziłem jeden po drugim chociaż Zbyszka już nie doszedłem, miałem go na jakieś 20m i tak też wjechałem na metę (myślę że najwyżej 5 sekund za nim).
Jak się okazało jest między nami minuta różnicy bo on wyjechał ze startu po mnie (nie wiem co on robił na starcie jeszcze przez minutę ?) także wtranżoliło się między nami jeszcze 12 zawodników. Ale jestem i tak super zadowolony z wyniku - pewnie bardziej z dojścia Zbyszka chociaż jest to elementem wyścigów... trasa prosta, niewymagająca a jak cieszy....
co do dystansu MEGA to mój licznik pokazał 68.4, Konrada 65,... a Zbyszka 64,... (czyżby skróty ??? ;)
Wyniki :
Open - 217 /613
M3 - 70 /204
czas 2:34:12
AVGCAD80
Na tomboli wygrałem Brunox'a do konserwacji - Konrad wypisał los to dam mu psiknąć...
pozdrowienia dla nowo poznanych zapaleńców DaVe i Piotra...
do zobaczenia na następnym maratonie ... albo wcześniej
- DST 86.02km
- Teren 55.00km
- Czas 04:22
- VAVG 19.70km/h
- VMAX 45.85km/h
- Sprzęt Kross Mountain city
- Aktywność Jazda na rowerze
Rekonesans przed BM Poznań
Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 30.08.2010 | Komentarze 2
Przełożony z soboty na niedziele (ze względu na pogodę) wyjazd śladami kolejnego maratonu w którym mam zamiar wziąć udział poprowadził Zbyszek a drugim uczniem był Konrad.
Pogoda od początku nie rozpieszczała ale po przeczekaniu lekkiego deszczyku przy źródełku na Malcie wyruszyliśmy spacerowym tempem. Jako że ostatnie dni należały raczej do mokrych, wszędobylskich piasków na tej trasie jakoś nie dostrzegaliśmy a do Promienka to nawet i kałuż było niewiele. Leśnymi duktami dotarliśmy do drogi Pobiedziska-Kociołkowa Góra gdzie nasz przewodnik "zgubił węch" i jak się później okazało także okulary - na szczęście później odnalezione. Od tego momentu trasa stała się bardziej mokra i bardziej "wyboista", podjazdy łatwe ale interwałowe ale cóż opowiadać szło nam nieźle aż do Kociołkowej Góry.
Tam deszcz unieruchomił nas na dobre pół godziny, które przeczekaliśmy pod sklepem ale od tego momentu zaczęła się "ciekawsza" jazda...
Przeczekanie deszczu - Ja z Konradem (Photo by Zbyszek)
Ścieżki obfitowały w liczne kałuże a moje semi slicki tańczyły po rozmokniętych trackach i tak do wjazdu na asfalt w Promnie gdzie dopadł nas przednio-boczny wiatr a później i deszcz... i tak do Jankowa - najgorszy odcinek tej wyprawy.
mokre odcinki trasy
Przy dojeździe do Uzarzewa postanowiliśmy że przyjemniej będzie wracać trasą zeszłorocznego maratonu czyli lewą stroną Cybiny z kulminacyjnym zjazdem pod Gortatowem. Biorąc pod uwagę że było mokro wybraliśmy "łatwiejszy zjazd" i miał być bez kolein chociaż łatwiejszy wcale się nie okazał ale cała nasza trójka zjechała bez wywrotki (no może podparcie na pięcie).
Zbyszek na dole, Konrad szuka optymalnego toru...
I tak wróciliśmy przez Gruszczyn i lekko zmodyfikowaną trasę powrotu Mini nad Maltę z dystansem 74 km w kołach.
Myślę że na maratonie tempo będzie zabójcze, wiatr nie pomoże a jeżeli będzie mokro to na moich oponach mam duże szanse na widowiskowego koziołka...
Moi towarzysze wyprawy w słonecznikach ...
Konrad ze Zbyszkiem
dzięki chłopaki za towarzystwo...
AVGCAD-67
- DST 207.60km
- Teren 140.00km
- Czas 09:21
- VAVG 22.20km/h
- VMAX 47.74km/h
- Sprzęt Kross Mountain city
- Aktywność Jazda na rowerze
Poznański Pierścień zaliczony !!
Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 6
życiówka skłoniła mnie do założenia bloga i zbierania kilometrów.
ciężko było dotrwać do końca ale dzięki towarzystwie Zbyszka, Krzysztofa i Marc'a udało się !!
dzięki chłopaki i mam nadzieję do następnej wyprawy.....
AVGCAD-70