Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jacgol z miasteczka Poznań. Mam przejechane 20647.56 kilometrów w tym 5483.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.74 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jacgol.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:758.68 km (w terenie 252.00 km; 33.22%)
Czas w ruchu:31:16
Średnia prędkość:23.93 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Suma podjazdów:4622 m
Maks. tętno maksymalne:185 (96 %)
Maks. tętno średnie:160 (83 %)
Suma kalorii:21922 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:32.99 km i 1h 25m
Więcej statystyk
  • DST 40.60km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 12.49km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 182 ( 94%)
  • HRavg 156 ( 81%)
  • Kalorie 2627kcal
  • Podjazdy 1565m
  • Sprzęt Rockrider 8XC
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Powerade Złoty Stok 2011

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 6

mój pierwszy górski maraton....

Na miejsce startu zajechaliśmy liczną grupą znanych mi poznańskich bikerów :)
Trochę rozgrzewki żeby mięśnie nie zesztywniały na pierwszym podjeździe, trochę przebierania bo pogoda zapowiadała się na lepszą niż zapowiadali i już w sektory. Zbyszek i Krzysztof w trzeci a ja zasłużony "drugi". Gość na bramce mówi, że to nie mój i mam iść na koniec ! ja drżącym głosem powtarzam mój numer startowy a on: A jest ! wchodź !!!
No to już zająłem miejsce całkiem blisko taśmy i czekam, jeszcze z 25 minut do startu, sektory zapełniają się, nie będzie jak w Dolsku gdzie po zdjęciu taśm czułem Zbyszka oddech na karku - jest ciasno. Rozglądam się a tu jakoś dziwnie dużo dziewczyn, może to jakiś babski sektor ??
Wybija jedenasta i rura asfaltem delikatnie pod górę, później gruntówka i kamieniołom - tutaj daję jeszcze po garach żeby zająć dogodne miejsce w peletonie, później mostek i początek góreczki zwanej Jawornik Wielki. Coś się blokuje na pierwszym zakręcie ale udaje mi się czmychnąć prawą stroną bez zatrzymywania się. Dalej próbuję kręcić na środkowej ale w końcu spada na młynek, jeszcze ambitnie, do przodu, już nie wyprzedzać ale ciągnąć z tłumem. Tętno 180, a ja jakoś kiepsko się czuję, myślę o tym wykresie co jeszcze przy śniadaniu oglądałem - 8km pod górę... takiego treningu jeszcze nie miałem.
Zrzucam z tyłu na żółwika i tak depcze 7-10km/h, wszyscy mnie biorą, ale jakoś założyłem sobie żeby przejechać, nie ścigać się, nie wypompować na pierwszym podjeździe (są jeszcze 3 kolejne) ale dojechać, i tak mielę, jak jest szeroko to nawet zjeżdżam bardziej na prawo żeby mnie spokojnie wyprzedzali i nie zakłócali mojej wewnętrznej harmonii, tylko ja, rower i ta piep??ona górka ...
Z tyłu słyszę dopingujący głos Zbyszka " dalej, dalej co tak słabo !!" ale na mnie to nie działa, założenie maratonowe to DOJECHAĆ !!, mówi że Krzysztof 500metrów z tyłu, wyprzedza mnie. Po 300 metrach wypłaszczenie, szutrowa rynna a i... Zbyszek krzyczy że laczka złapał (jeszcze nie wie że to nie ostatni:). Grzecznościowo pytam czy wszystko ma i dalej swoje pedałuje. Za Maksem się obracam a tam wąż rowerzystów swoje kręci - nie wypatrzyłem.
Na końcówce już całkiem mi się stromo zrobiło, już z rzadka ktoś nerwowo wyprzedza, raczej wszyscy koło w koło, gęsiego mielą, nie mam ochoty już dalej się wdrapywać, może podprowadzić ??? ale wszyscy jadą !! no to i ja jadę, jedyną nagrodą są wyłaniające się w oddali widoczki górskie... coś plecy zaczynają mnie pobolewać, ale to jest inny ból niż ten "Michałkowy", to od ciągłego pochylenia nad kierownicą żeby przyczepność trzymać, ale rozprostować gnatów nie ma gdzie, ciągle pod górę, i tak myślę sobie że jakbym Mini jechał to tylko dotrwać do końca, później zjazd i już w ciepłym słońcu na mecie oczekiwałbym kolegów :) ale wybrałem inaczej...
Jest i wierzchołek nawet nie wiem jak i gdzie i w dół, przede mną jadą to i ja jadę, zapierdalam na złamanie karku, amor wybiera, klamki pracują, adrenalina osiąga swój punkt wrzenia. Dojeżdżam do pierwszego bufetu, na płaskim nie korzystam ale tutaj nie pogardzę, 3-4 kubki powera i leniwie z powrotem na rower, pierwsza godzinka minęła to czas na żela, wciągam i jadę dalej. Nie zwracałem uwagi kto mnie wyprzedził ale mam to w trąbie, jadę swoje !
Więcej specjalnie nie pamiętam - pewnie ekstaza mnie ogarnęła albo to górskie powietrze - ale przy drugiej górce chyba przyszło mi z buta pociągnąć (chociaż nie takie pewne) później zjazd SUPER !! szutrowa droga gdzie 5 dych się cisnęło a na zakrętach wywalało, gdzie delikatne muśnięcie tarczy kończyło się wypadkiem. Tutaj już widziałem gigowca leżącego w rowie a przy nim ambulans i dwóch ratowników, leżał bez ruchu (na ile mogłem spostrzec w ciągu 2 sekund..) trochę mnie to zmroziło ale na krótko... I jest drugi bufecik, oczywiście korzystam, barek otwarty, nawet zastanawiałem się czy bananka nie zjeść ale ??? nie, wolę moje żelki co godzinkę...
Dalej ruszam a tam polana na 500metrów i łańcuch kolorowych rowerzystów. Mówię do jednego, że właśnie połowa cyknęła (20km) i będzie z górki (oczywiście że żart) a on że teraz Borówkowa !! no, z nim sobie nie pogadam....Gdzieś tam jeszcze Radka z Emedu spotkałem (nie skojarzyłem z Dolska), ale jakoś się rozstaliśmy...
Z całego podjazdu niewiele pamiętam ale tam już fragmentami prowadziłem, później minięcie wieży i w dół, między kamlotami. Z dwa czy trzy razy sprowadzałem, raczej obawiałem się zniszczenia sprzętu niż siebie, ale inni też prowadzili, dalej już nawet kilku wyprzedziłem na korzeniach, później znalazłem równoległą odnogę bardziej równą między drzewami ale na punkt kontrolny musiałem powrócić na szlak.
I kolejny bufet !!!, piję kubek, później wziąłem całą butlę powerka i się delektuję smakiem... na liczniku 28km, ktoś mówi że wg GPS'a pozostało 14km, no ale to jest jeszcze jedna górka, z odcinkiem największej stromizmy - ruszam do celu. Ale to już jest oranie, odcinkami trzeba schodzić bo ktoś zaklinował albo po prostu, bo już wszyscy prowadzą. Na tym odcinku jedzie się już z wiarą o podobnych możliwościach, tutaj brykającego królika już nie widać. Ponownie spotykam się z Radkiem i tak do szczytu jedziemy i pchamy. Nagle skręt w lewo, wypłaszczenie - czyżby to już ?? - 50 metrów i w prawo a tu ściana...no i pchanie, ale jest tak ciężko że najchętniej bym na czworaka wchodził, ale co z rowerem ?! w końcu dobijamy do szczytu i w dół, fantastyczny kawałek szutru, z blatu na 11-tce dokręcam ile wlezie, że aż wszystkich gubię !! nikogo przede mną, nikogo za mną, kontroluję znaki żeby się nie zgubić ale traska wyśmienicie oznaczona, Ooo!! dwa wykrzykniki, a to tylko zakręcik o 140°. Dalej ciągle z górki ale jakoś miękko i prędkość mniejsza, nagle wyłania mi się dwóch gości z przodu no to dociskam jeszcze i dochodzę ich przy kamieniołomie. Jeden już się nie liczy, powyżej 4-dziestki nie dał rady, drugi sypie nadal, próbuje go łyknąć, staje na pedałach ale on nie odpuszcza, nie dam rady, wracam za niego i tak chwilę jadę za nim. Nagle z przodu widzę barierki i wypryskam jak JPbike przed Klosiem w Dolsku i JEST !!!! META !!! na 3 sekundy go objechałem a to już cała długość roweru będzie!!!


pierwsza prosta



na trasie ...


Na miejscu nikogo nie ma, nie wiem czy na piwo poszli czy jeszcze nie dojechali, siadam na krzesełku i kukam kto nadjeżdża. Żona dzwoni (przed kompem siedzi) że tak szybko, miało być 6 goodzin (tak jej powiedziałem) i że Zbychu i Maks ciągle w trasie.... jestem ZADOWOLONY !!


Pierwszy Radek, tylko minutę po mnie, drugi Marek, później Maks, Zbyszek dalej GIGA czarny koń wyprawy młodzik, dalej Jarek, JPbike, klosiu i nasz prezes Rodman (na dziarskim specu).

Góralem się chyba nie urodziłem ale strategia na ten górski sezon to jechać swoje, oczywiście próbować mocniej ale nie przypalić na przypadkowym pagórku.


W tomboli tradycyjnie nic nie wygrałem. Za to Zbyszek okulary (dwa dni później świat mu przysłonią) i Jarek szczotkę do bika pucowania.

Na koniec dodam, że ten kto ochrzcił zjazd z Dziewiczej "kilerem" w górach rowerem nie jechał !!

Dzięki chłopaki za świetną zabawę i towarzystwo !!

Wyniki MEGA
czas : 3:15:01
open 332/553 (w drugiej połowie ,-
M3 124/200
Punkty: 244 (30/M3) sektor 3


Hz - 8%
Fz - 24%
Pz - 68%




  • DST 53.98km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 26.12km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 157 ( 81%)
  • HRavg 126 ( 65%)
  • Kalorie 1168kcal
  • Podjazdy 122m
  • Sprzęt Rockrider 8XC
  • Aktywność Jazda na rowerze

spacerowo

Środa, 27 kwietnia 2011 · dodano: 28.04.2011 | Komentarze 5

i użytecznie...
do Cykloturu po klocki na przód przed ZS i nad J. Góreckie spokojnym tempem.
Starałem się jechać w dolnej 2-giej strefie a i tak średnia wyszła nie najgorsza, a czucie w nogach na powrocie o niebo lepsze jak po "treningu".
Cieplutko, słoneczko że aż miło...


Kategoria weekendowo


  • DST 33.40km
  • Czas 01:11
  • VAVG 28.23km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 161 ( 83%)
  • HRavg 142 ( 73%)
  • Kalorie 823kcal
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Rockrider 8XC
  • Aktywność Jazda na rowerze

rozjazdowo

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 0


Kategoria weekendowo


  • DST 54.65km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 161 ( 83%)
  • HRavg 141 ( 73%)
  • Kalorie 1303kcal
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt Rockrider 8XC
  • Aktywność Jazda na rowerze

asfaltem przez Doline Baryczy

Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 0

wieczorkiem, po całym dniu zamulania wyskoczyłem rurę przedmuchać...
na powrocie dopadł mnie deszcz i generalnie zimno się zrobiło, wyjechałem raczej treningowo i zatrzymywałem się tylko mapę sprawdzić...


Kategoria weekendowo


  • DST 23.98km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 29.97km/h
  • VMAX 36.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 172 ( 89%)
  • HRavg 144 ( 75%)
  • Kalorie 555kcal
  • Sprzęt Rockrider 8XC
  • Aktywność Jazda na rowerze

tak na szybko

Sobota, 23 kwietnia 2011 · dodano: 24.04.2011 | Komentarze 2

po kolacji, po okolicznych wioskach ...
do ostatniej prostej miałem średnią 30,1 ale końcówka z wmordewindem no i nie utrzymałem prędkości...




  • DST 10.65km
  • Czas 00:25
  • VAVG 25.56km/h
  • VMAX 41.32km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 170 ( 88%)
  • HRavg 140 ( 72%)
  • Kalorie 289kcal
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

do/z pracy

Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0

dzisiaj kolejny kapeć ... ale po napompowaniu dojechałem do domu.
Mam nadzieję że już te kapcie się skończą bo sezon dopiero się rozkręca. Na ścigaczu to już bym Fossy testował a na dziadku mam samochodówki ...


Kategoria do/z pracy


  • DST 41.71km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 26.91km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 171 ( 89%)
  • HRavg 148 ( 77%)
  • Kalorie 1171kcal
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

do/z pracy

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0

powrót przez Swarzędz-Gowarzewo-Tulce, trochę okrężną drogą.
trochę dziwnie bo po 30km tak jakby skurcze łydek chciały mnie łapać, może mało płynów w ciągu dnia ??

pierwszy raz na krótki gacie...




  • DST 22.36km
  • Czas 00:52
  • VAVG 25.80km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 173 ( 90%)
  • HRavg 139 ( 72%)
  • Kalorie 592kcal
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

do/z pracy

Środa, 20 kwietnia 2011 · dodano: 20.04.2011 | Komentarze 1

Vmax na najmniejszej zębatce i kadencji 116, więcej już mój dziadek nie pojedzie ...


Kategoria do/z pracy


  • DST 10.71km
  • Czas 00:24
  • VAVG 26.78km/h
  • VMAX 42.27km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 165 ( 85%)
  • HRavg 145 ( 75%)
  • Kalorie 280kcal
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

do/z pracy

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0


Kategoria do/z pracy


  • DST 10.90km
  • Czas 00:24
  • VAVG 27.25km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 167 ( 86%)
  • HRavg 145 ( 75%)
  • Kalorie 270kcal
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

do/z pracy

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 0

wieczorkiem cieplutko, chociaż jakoś do krótkich gaci nie mogę się przełamać...

na powrocie wyprzedziłem jednego rowerzystę i na kole mi usiadł, to zmieniłem bieg i 4 dyszki posunąłem...chyba się tego nie spodziewał po moim miejskim dziadku...


Kategoria do/z pracy