Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jacgol z miasteczka Poznań. Mam przejechane 20647.56 kilometrów w tym 5483.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.74 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 29462 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jacgol.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

weekendowo

Dystans całkowity:11892.26 km (w terenie 4822.30 km; 40.55%)
Czas w ruchu:527:06
Średnia prędkość:22.56 km/h
Maksymalna prędkość:75.80 km/h
Suma podjazdów:27657 m
Maks. tętno maksymalne:209 (108 %)
Maks. tętno średnie:190 (101 %)
Suma kalorii:336417 kcal
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:61.94 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 58.60km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 20.32km/h
  • VMAX 44.90km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 202 (108%)
  • HRavg 190 (101%)
  • Kalorie 3105kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Michałki 2010

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 7

Hmmm... plan podstawowy osiągnięty: ukończyć, w całości, nie w ogonie stawki, przed Magdą - koleżanką z pracy.

Przed startem zimno, wiatr, że aż ochoty na ścigi nie miałem ale stając z Konradem w sektorach zimna nie czułem. Trochę przepychanki przed wyjazdem ze stadionu później asfalt, dość szybko rozjechaliśmy się z Konradem, ale ten asfalt na moich buczących Karmach mnie dobijał - na pulsometrze 202 !! myślałem że moje HRmax to 195. Ciągle czekam na "ostry start" gdzieś przed lasem o którym wyczytałem na stronie Michałek - nie słyszałem żeby na stadionie chipy pikały... i się nie doczekałem. Zwykle strategia to na początku brać wszystkich na maxa żeby na singlach zawalidrogi mieć za sobą ale ten asfalt mnie dobijał - wspomnienie moich semi slick'ów na których poprzednie 3 maratony wychodziły całkiem nieźle (jak na początkującego).
Do lasu wjeżdżam z Marc'em , który mocno myśli o Giga, Konrad gdzieś z przodu - wyprzedził mnie na asfalcie ale dojdę go jak tylko się rozgrzeję... Zbyszka i Krzycha w ogóle nie widzę także też są pewnie przede mną.
Jadę, wyprzedzam, ogólnie nie jest źle tylko to moje tętno jakieś dziwne, poniżej 190 nie schodzę, a nic najwyżej wyrzucę pulsometr...
Marc'a zostawiam z tyłu, dochodzę Magdę ( 1 punkt mojego celu), później Krzycha i Konrada i dalej rura, chociaż ta jazda jakoś mi się nie układa - trzęsie, nadgarstki już bolą a tu jeszcze pięć dych do mety, niby szybko a na liczniku ledwie 22-26km/h. Na bufecie kiepskie zaopatrzenie (browarka brak...) to chwyciłem wodę i dalej ale w tempo nie mogę wejść - ciągle te wyboje...
Oprócz trzech piaskowych podjazdów gdzie wszyscy przede mną prowadzą, podjeżdżam wszystkie (chociaż nie na luzie...)
Na rozjeździe mega/giga 27,5km myślę "no to powrót" pójdzie lepiej, ale tak nie jest, wciągnąłem wcześniej żelka a tu mocy brak, plecy bolą od dziurawej nawierzchni, że nawet na płaskich duktach mam problem żeby na blacie uciągnąć i już tak się kulam "swoim tempem". Na jednym z podjazdów jedynka z tyłu nie chce wejść - trudno nie będę teraz regulował przerzutek ale 500m dalej łańcuch mi się blokuje, próbuję kilka w tył/przód a on nic. Desperacko zatrzymuję się na boku i dopadam przerzutki (tych których z bólami wyprzedzałem widzę jak z uśmiechem na twarzy mi współczują) a tu zaplątany drut od pastucha ! (kurwa skąd tu krowy w lesie...). Wyplątuję drut a tu Konrad podjeżdża - musiał być całkiem niedaleko bo zajęło mi to może 2 minuty. Później razem jedziemy kilka km ale wszystko mi już siadło: nogi-gąbki, głowa-pusta. Drut zostawia swój ślad, przerzutki działają jak w rowerze z supermarketu ale jestem przyzwyczajony chociaż nie na maratonie. Konrad jedzie swoje i systematycznie mi odchodzi, nie jestem w stanie wykrzesać więcej siły, od tego momentu to już moja agonia, byleby metę zobaczyć - nie wyprzedzam nikogo tylko mnie biorą. Pocieszam się że jeszcze Krzycha nie widziałem także jest gdzieś za mną...
Na 7 km przed metą dochodzi mnie Marc i mówi że już gigowcy mnie wyprzedzają (głupi żart..) też jechał mega, a Zbychu zapatrzył się na jakąś fajną dupkę i pomylił trasy także jest gdzieś z tyłu - ulga.... Marc jedzie dalej a ja kontynuuję swoją agonie, gość krzyczy jeszcze 6 km do mety - myślę to już za rogiem, ale patrze na licznik a tu ledwie 15 km/h - szybko liczę.. to znaczy jeszcze koło pół godziny... umrę na rowerze. A tu szuterek przez wiochę - byleby tak było do stadionu to się dokulam... nawet blacik wrzuciłem ale i tak mnie inni brali. Wziąłem ostatni żelek "na finisz" ale nie specjalnie pomógł. Nawet Zbychu zdążył mnie wyprzedzić i wjechałem 6 sekund za nim na metę. Nie wiem kto wymyślił wjazd na stadion po tych cholernych wertepach ale na pewno nie jechał rowerem...

Jak na ostatni planowany w tym sezonie maraton to nie tak miało być... ale tak właśnie było - na przyszły sezon zmieniam bicykla i w zimowe wieczory zagłębiam się w biblię Friel'a...




Fajnie było poznać wielkopolskich bikerów o których czytałem w bikestats..



od lewej : Paweł, Zbyszek, JPbike, Klosiu, Konrad, Marc
brakuje Rodmana (kręci się koło pielęgniarek...) i Krzysztofa (zagubiony w akcji...)



odnalazł się ! pojechał giga żeby Zbyszkowi nie dać satysfakcji ...


Szczególne gratulacje dla JPbike'a (2 miejsce ) i Klosia (3 miejsce), którzy podzielili się podium z Kaiserem, i dla koleżanki Magdy za zajęcie 1 miejsca w K3 !!!

Dane pulsometryczne :

HZ - 0% (5sek) FZ - 0% (19 sek) PZ - 82% (2:21) pozostałe 18% powyżej HRmax ustawionego na 195...
AVG HR - 190
Po raz kolejny jako HRmax mam 214 ??? ale kilkakrotnie widziałem 202...
Konrad mówi że mam serce jak koliberek ale muszę zagłębić się w temacie...

Dystans MEGA 57km
Open 100/186
M3 36/61
2:53:38

AVGCAD - 77




  • DST 50.83km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 26.29km/h
  • VMAX 37.81km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

rozjazdowo na Osową Górę

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 11.09.2010 | Komentarze 2

Aż żal było nie skorzystać z pogody jaką dzisiaj mieliśmy więc dokończyłem wtorkowy wyjazd i wkulnąłem się na Osową. Powrót częściowo WPN'em, sporo rowerzystów na trasie...

AVGCAD-78




  • DST 68.40km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 26.65km/h
  • VMAX 45.85km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 405m
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

BikeMaraton Poznań 2010

Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 5

kolejny - już trzeci maraton... brzmi śmiesznie ale jak na początkującego bikera to mam powody do zadowolenia.
Dosyć niechętnie stanąłem do startu bo tylu zawodników, ostatni sektor, rano zimno a na dodatek w piątek skoczyłem z kumplami na piwo i delikatnie przegiąłem, ale w końcu w Poznaniu to już spróbuję....
Wcześniejszy objazd z Konradem i Zbyszkiem pomógł mi na tyle że bez patrzenia na licznik wiedziałem gdzie jestem, dlatego ustawiłem sobie kadencję - chyba jeszcze nigdy tak często nie podchodziłem pod 100...
Po starcie wyrwałem ile sił w nogach żeby jak najwięcej powyprzedzać "niedzielnych" kierowców - co nakląłem pod nosem to moje. Miałem nadzieję, że większość odejdzie na MINI ale się myliłem, dość tłumnie korkowaliśmy się na rozjeździe biegając po schodach, a potem to już rura... w konsternację wpadłem kiedy na pierwszym liczącym się podjeździe (w lewo od jeziora Swarzędzkiego) tłum ciągnących z buta opanował całą szerokość ścieżki ale na młynku się przepchałem i dalej w pierwsze piaski.
W Gruszczynie to chyba jest najwięcej dziur na cały powiat poznański bo wytelepało mnie nieźle - tu ukłony do SPD'ów bo bez nich pewnie 20-tki bym nie przekroczył. Tam trochę podwiewało a godnego uwagi pociągu nie było, co doszedłem jednego to zaraz starałem się go wyprzedzać, bo wiedziałem że mogę więcej...
Na rozjeździe w Uzarzewie to tylko myślałem o pierwszym bufecie - chociaż zapasy miałem ale taki punkt odniesienia no i się jeszcze długo nie doczekałem..., tu chwyciłem się gościa z koszulką poczty US i tak dojechałem do asfaltu.
Między Biskupicami a zjazdem przed Promienkiem jak samotny żaglowiec chociaż przed końcem załapałem się na pociąg, którego lokomotywą byłą kolarka - niezrzeszona - co pozwoliło mi złapać nieco tchu.
Po zjeździe oczywiście wszechobecne piaski wielkopolski to i sobie trochę wężyków pociągnąłem, z dewizą kierownica prosto i cała naprzód.
Na bufecie dwa kubki wody, dwa banany w kieszeń i dalej. W laskach zaczęły się podjazdy gdzie całkiem fajnie mi się jechało, rozrzedziło się na tyle że spokojnie mogłem wyprzedzać a i ku mojemu zdziwieniu nawet nóg specjalnie jeszcze nie czułem.
Za Kociołkową Górą odcinek, którego się najbardziej obawiałem - już na objeździe mało orła nie wywinąłem (woda, błoto i moje semi slicki) i grzałem bo to już powrót. Przede mną na dziesięć metrów pusto to i widoczność dobra za mną podobnie a tu kałuża na całą szerokość dróżki z 20-30cm przesmykiem po lewej tuż przy drzewie, zwolniłem (tak dla bezpieczeństwa) ale okazało się że za mało... Przednie koło smykło się po mokrym korzeniu i rower poszedł po lewej stronie a ja centralnie prawym bokiem zatrzymałem się na drzewie. Ciekawe co pomyśleli stojący tam gapie ale nikt nie krzyczał to chyba źle nie wyglądało. Nie specjalnie się rozglądałem tylko złapałem rower i biegiem wracam na ścieżkę, pobieżnie patrzę: pedały są, koła się kręcą to go dosiadam i na całe szczęście wszystko gra. Szczerze mówiąc to się nawet zdziwiłem że nic mnie nie bolało ( tłuszcz dobrze amortyzuje..)
Do Promna dojeżdżam bez większego tłoku a tu za radą Zbyszka szukam uparcie pociągu na asfalt a tu nic na horyzoncie. Później doszedłem gościa z którym kilka razy się wymieniłem prowadzeniem ale tuż przed drugim bufetem go wziąłem.
Jako że znałem trasę i miałem zapasy powerada i żelka to zrobiłem jak na filmie z Suchego Lasu - bez zatrzymywania... pierwszy kubek zgniotłem od razu ale do drugiego zwolniłem i udało mi się zdobyć pół enervita...
Gdzieś koło Święcinek dogoniłem K4 nr 392. Nie chciałem siedzieć na kole ale dziewczyna miała naprawdę parę w nogach, ja ją po prostu stale goniłem...
na zjeździe w Uzarzewie trochę zwolniła a ja wręcz przeciwnie ale już na podjeździe mnie doszła. I tak aż do przejazdu przez asfalt w Gruszczynie się tasowaliśmy albo jechaliśmy równolegle. I tu niespodzianka patrzę a tu Zbychu przede mną !!!
Oczom nie wierzę że go dogoniłem ale po jego minie wnioskuję że on jeszcze bardziej jest zdziwiony. I tu miałem jeden jasno postawiony cel - nie dać mu uciec - chociaż nogi miękkie no i te dziury... Początkowo miałem wrażenie że po wjechaniu w lasek jakby przyśpieszył ale nie odpuszczałem...
Przy jeziorze Swarzędzkim Zbychu delikatnie zdechł (wcześnie mówił coś o skurczach to go może łapie...) i go wziąłem i pruje dalej, przez moment to nawet pomyślałem że może przed nim dojadę do mety - to byłby już mój triumf na cały sezon, ale schodząc po schodach widzę jak się wypina - nie będzie łatwo...
Potem single już tak niedaleko ale ten odzyskuje siły i wyprzedza, najpierw trzech za mną a później trzech przede mną. Myślę no trudno, sił już brak, najwyżej będzie 4 oczka przede mną. Ale po przejechaniu przez browarną odzyskałem ducha walki i tych trzech wyprzedziłem jeden po drugim chociaż Zbyszka już nie doszedłem, miałem go na jakieś 20m i tak też wjechałem na metę (myślę że najwyżej 5 sekund za nim).
Jak się okazało jest między nami minuta różnicy bo on wyjechał ze startu po mnie (nie wiem co on robił na starcie jeszcze przez minutę ?) także wtranżoliło się między nami jeszcze 12 zawodników. Ale jestem i tak super zadowolony z wyniku - pewnie bardziej z dojścia Zbyszka chociaż jest to elementem wyścigów... trasa prosta, niewymagająca a jak cieszy....

co do dystansu MEGA to mój licznik pokazał 68.4, Konrada 65,... a Zbyszka 64,... (czyżby skróty ??? ;)

Wyniki :
Open - 217 /613
M3 - 70 /204
czas 2:34:12
AVGCAD80

Na tomboli wygrałem Brunox'a do konserwacji - Konrad wypisał los to dam mu psiknąć...

pozdrowienia dla nowo poznanych zapaleńców DaVe i Piotra...
do zobaczenia na następnym maratonie ... albo wcześniej




  • DST 86.02km
  • Teren 55.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 19.70km/h
  • VMAX 45.85km/h
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans przed BM Poznań

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 30.08.2010 | Komentarze 2

Przełożony z soboty na niedziele (ze względu na pogodę) wyjazd śladami kolejnego maratonu w którym mam zamiar wziąć udział poprowadził Zbyszek a drugim uczniem był Konrad.
Pogoda od początku nie rozpieszczała ale po przeczekaniu lekkiego deszczyku przy źródełku na Malcie wyruszyliśmy spacerowym tempem. Jako że ostatnie dni należały raczej do mokrych, wszędobylskich piasków na tej trasie jakoś nie dostrzegaliśmy a do Promienka to nawet i kałuż było niewiele. Leśnymi duktami dotarliśmy do drogi Pobiedziska-Kociołkowa Góra gdzie nasz przewodnik "zgubił węch" i jak się później okazało także okulary - na szczęście później odnalezione. Od tego momentu trasa stała się bardziej mokra i bardziej "wyboista", podjazdy łatwe ale interwałowe ale cóż opowiadać szło nam nieźle aż do Kociołkowej Góry.
Tam deszcz unieruchomił nas na dobre pół godziny, które przeczekaliśmy pod sklepem ale od tego momentu zaczęła się "ciekawsza" jazda...


Przeczekanie deszczu - Ja z Konradem (Photo by Zbyszek)

Ścieżki obfitowały w liczne kałuże a moje semi slicki tańczyły po rozmokniętych trackach i tak do wjazdu na asfalt w Promnie gdzie dopadł nas przednio-boczny wiatr a później i deszcz... i tak do Jankowa - najgorszy odcinek tej wyprawy.


mokre odcinki trasy

Przy dojeździe do Uzarzewa postanowiliśmy że przyjemniej będzie wracać trasą zeszłorocznego maratonu czyli lewą stroną Cybiny z kulminacyjnym zjazdem pod Gortatowem. Biorąc pod uwagę że było mokro wybraliśmy "łatwiejszy zjazd" i miał być bez kolein chociaż łatwiejszy wcale się nie okazał ale cała nasza trójka zjechała bez wywrotki (no może podparcie na pięcie).


Zbyszek na dole, Konrad szuka optymalnego toru...


I tak wróciliśmy przez Gruszczyn i lekko zmodyfikowaną trasę powrotu Mini nad Maltę z dystansem 74 km w kołach.
Myślę że na maratonie tempo będzie zabójcze, wiatr nie pomoże a jeżeli będzie mokro to na moich oponach mam duże szanse na widowiskowego koziołka...



Moi towarzysze wyprawy w słonecznikach ...

Konrad ze Zbyszkiem


dzięki chłopaki za towarzystwo...

AVGCAD-67




  • DST 207.60km
  • Teren 140.00km
  • Czas 09:21
  • VAVG 22.20km/h
  • VMAX 47.74km/h
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznański Pierścień zaliczony !!

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 6

życiówka skłoniła mnie do założenia bloga i zbierania kilometrów.
ciężko było dotrwać do końca ale dzięki towarzystwie Zbyszka, Krzysztofa i Marc'a udało się !!
dzięki chłopaki i mam nadzieję do następnej wyprawy.....

AVGCAD-70




  • DST 54.00km
  • Teren 43.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 21.32km/h
  • VMAX 48.53km/h
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Hermanów 2010

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 1

i start ...


i za Maksem ...



na trasie ...




super maraton !!!
(oprócz początków skurczu łydki wszystko szło super)

Open 43/92
2:32:08
check point 1:38:20/49
M3 14/27




  • DST 42.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 9.33km/h
  • Podjazdy 1077m
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rabka Zdrój - Turbacz 1310m npm

Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 3

prawdziwa górska wyprawa,
szlakiem czerwonym z Rabki Zdrój na Turbacz 1310m npm. przez Maciejową i Stare Wierchy...
We wrześniu tędy pojedzie golonkowy mtb Powerade...
się nakręciłem chociaż z buta też nieźle pociągnąłem .....

wniosek:
bez nowego sprzętu z hamulcami hydraulicznymi na maraton górski się nie wybieram (pod górę ciężko, na zjazdach nadgarstki od klamek odpadają - V-ki)

cel -> przyszły rok !!





przed Maciejową



schronisko na Turbaczu


Kategoria weekendowo


  • DST 17.00km
  • Teren 16.00km
  • Czas 00:47
  • VAVG 21.70km/h
  • Podjazdy 707m
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rabka Zdrój - Maciejowa 940m npm

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 2

pierwsze górki jakie widział mój rower (i moje SPD'y)

samą końcówkę podjazdu - z buta (ja tu jeszcze wrócę !!!)
powrót był błyskawiczny ...



Bacówka na Maciejowej


Kategoria weekendowo


  • DST 76.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 21.92km/h
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

poznański ring 3/3

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 1

samotnie na 3 razy ...

Rataje-Tulce-Mosina-Rataje
(cholernie wiało, także nawet na asfalcie niewiele mogłem zrobić)

i pierścień zamknięty !!!


Kategoria weekendowo


  • DST 118.00km
  • Teren 75.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 21.99km/h
  • Sprzęt Kross Mountain city
  • Aktywność Jazda na rowerze

poznański ring 2/3

Sobota, 24 lipca 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 0

samotnie na 3 razy

Rataje-Kiekrz-Murowana-Tulce-Rataje


Kategoria weekendowo